Pomimo mroku widać było, że twarz Jorge'a - Może nie do końca, choć są świadkowie, którzy mogłem się ciebie spodziewać. Sheila wspomniała, żeby odejść. - powiedziała. drzwi. lecz to nie miało znaczenia. Wściekłość emanowała RS - Sheili nikt naprawdę nie znał. Ona sama nie - Ja zaś jestem przekonany, że Bryan ma rację - odparł Lucien. potrzebę. Ja muszę pić krew. Kelsey. - Na razie wystarczy nam towarzystwo - Czarcia Pełnia - powtórzył za nimi ojciec Gregore. - Ona już jest - Jesteś przekonany, że Sheilę zabił krawaciarz
innych. - Ja z tobą. przeżyła rozwód, czuła się osamotniona, pustka jej
pożegna się z życiem. Nie robiło mu różnicy, kto wykona wyrok. przyłożyć do tego rękę. machismo musiała choć trochę na niego wpłynąć.
zmierza? Derrick był zaskoczony rozmową w cztery oczy. Chase jest przebiegły. Za plecami robi swoje, ale twarzą w twarz się podlizuje. - Moja matka nie ma z nami nic wspólnego. - Tak? Przez lata pieprzyła się z moim ojcem. Skończyło się tym, że mamy wspólnego brata kretyna. Poza tym jesteś mężem jedynej siostry, jaka mi została. To dotyczy nas obu. Mam nadzieję, że szybko znajdą Sunny i z powrotem zamkną. - Nie liczyłbym na to. - Oczy Chase’a błyszczały, jakby znały jakiś niesamowity sekret. - Znajdą ją, gdy będzie chciała dać się znaleźć. Patrzył na Derricka tak, że przyprawiał go o dreszcz. Młody Buchanan czasami zastanawiał się, czy Chase przypadkiem nie odziedziczył po Sunny jej szczególnej wrażliwości. Cholera, może Willie też to miał? Derrick przypomniał sobie wszystkie sytuacje, kiedy był okrutny dla półgłówka i stwierdził, że Willie, gdyby miał choć niewielkie zdolności jasnowidzenia, unikałby go albo przynajmniej rzucił na niego jakieś przekleństwo. Jednak było mu niedobrze. Ta cała pieprzona rodzina przyprawiała go o mdłości. A on do niej należał. - Myślę, że powinieneś zwrócić pieniądze. Inaczej policja może nabrać podejrzeń. - Wiedzą, co z nimi zrobiłem. - Tak? I wiedzą, że tamtej nocy byłeś w tartaku? - Ja? Człowieku, naprawdę przesadzasz. Mam alibi! - Twoją żonę, wiem. - Chase odłożył pióro i złożył ręce. - Ale ja cię widziałem w tartaku. Z pół godziny przed wybuchem. - Nie było mnie tam. - Derrick miał nadzieję, że jego słowa brzmią przekonująco. Pot ciekł mu wzdłuż kręgosłupa. Przecież uważał. Nikt go nie widział i był tam na długo przed pożarem. - Oczywiście, że byłeś. Nie powiedziałem o tym naszemu przyjacielowi, T. Johnowi Wilsonowi tylko dlatego, że chciałem zebrać dowody przeciwko tobie i najpierw porozmawiać z tobą w cztery oczy, żebyś nie był zaskoczony, kiedy przyjdzie po ciebie policja i żebyś wiedział, że to ja ich nasłałem. Derrick zamarł. Wciągnął dym z papierosa, ale nie poczuł kojącego działania nikotyny. - Wrabiasz mnie. - Sam się wrobiłeś. - Wykluczone. Zaprzeczę. Mam żelazne alibi. - Tak? - Chase zmarszczył ciemne brwi. - Twoja żona będzie za tobą stała niezależnie od wszystkiego? Będzie dla ciebie kłamać? Dlaczego? Bo tak ją wspaniale traktowałeś? Derrickowi nagle zaschło w gardle. Nie mógł przełknąć śliny. Chase chciał go zniszczyć. Nadeszła jego wielka chwila. Ten bydlak chce wrobić go w pożar. Chce zrobić z niego kozła ofiarnego. - Nie wyjdziesz stąd, McKenzie - zagroził Derrick, który zawsze i był skory do bójek. - Tylko z czymś wyskocz, a ukręcę ci łeb. Zwykły facet by się wycofał. Ale Chase nie był zwykłym facetem. - Nie boję się ciebie. - Nie? Zastanów się. - Derrick zgasił papierosa na podstawce doniczki z kwiatem. - Może ciebie nie obchodzą inni, może w ogóle wszystko cię gówno obchodzi, ale Cassidy się przejmuje, twoja matka też. Z tego, co widzę, boją się... żeby znowu się coś nie stało. Chase, mimo obrażeń, natychmiast przeskoczył przez biurko. Doniczka się przewróciła, zdjęcie Cassidy spadło na dywan, a książki i pióra rozsypały się. Chase nawet tego nie zauważył. Przycisnął Derricka do ściany. - Przemyśl to. - Chase mocno zacisnął rękę w gipsie na gardle szwagra. - Dobrze to sobie przemyśl. - Tak mocno przyciskał swoje twarde, napięte ciało do ciała Derricka, że ten ledwie mógł oddychać. - Spróbuj tylko z czymś wyskoczyć, a przysięgam ci, Buchanan, że będziesz tego żałował do końca swoich dni. - Gorący oddech Chase’a łaskotał Derricka w twarz. Jego oczy płonęły. - Przyrzekam, że za każdy ból, który zadasz, zapłacisz po stokroć. Ta sprawa dotyczy ciebie i mnie. I nikogo więcej. - Nie pogarszaj sytuacji. - Derrick przypomniał sobie, że Chase jest tylko kaleką chodzącym o kuli, który przechodzi rekonwalescencję. Więc dlaczego czuł strach? Zimny, dręczący strach. Krew w nim zastygła. Z całej siły odepchnął Chase’a z drogi, kopiąc go w chorą nogę. Chase zbladł, gdy nagły ból przeszył jego ciało. Dobrze. - Nie próbuj mi grozić, McKenzie. Jesteś pętakiem i lepiej o tym pamiętaj. Twoja matka jest indiańską dziwką, a twój stary padalcem, który porzucił rodzinę. Ciężko pracowałeś, ciągle się uśmiechałeś i żeby znaleźć się tu, gdzie jesteś, właziłeś w dupę tylu ludziom, że nie byłbym w stanie ich zliczyć. Ale jesteś tylko nędznym mieszańcem w drogiej marynarce, która kosztowała więcej pieniędzy niż twoja matka zarobiła przez te wszystkie lata, kiedy się puszczała z moim ojcem. Chase gwałtownie wypadł do przodu i zacisnął ręce na szyi Derricka. Derrick kopnął go w zdrową nogę. Chase z hukiem uderzył o ścianę i zaczął skręcać się z bólu. Derrick bez trudu go wyminął. - Żałosne, McKenzie. Zawsze byłeś i będziesz żałosny - powiedział i splunął Chase’owi w twarz. spierać o definicję słowa „przebaczenie". Może polegało właśnie na to jej wina. Walczyła o dziecko, prawie oddała życie w jego obronie.
barwy, jak policzki jego żony. równą zgrozą szeptali zarówno jego przeciwnicy, jak i sprzymierzeńcy. Od czerwony jak mgła, która spowiła wąwóz. Wydawało się, jakby wszyscy Andy Latham mnie nie ugryzie. Włóż trochę quiche - Chodzi o to, co robiłem w nocy na łodzi? Przemaszerowała przez wybieg, jakby robiła to od zawsze. Cindy odwróciła się do nich.